Świadectwo wiary „Bóg jest przy mnie ”
Autorstwa Guozi, Stany Zjednoczone
Urodziłam się w rodzinie chrześcijańskiej i kiedy miałam rok, moja mama przyjęła nowe dzieło powracającego Pana Jezusa – Boga Wszechmogącego – ale moja babcia mocno się temu sprzeciwiała. Pamiętam, że gdy byłam malutka, najczęściej mówiła do mnie tak: „Jeśli czujesz się źle albo nie potrafisz zrobić pracy domowej, to po prostu pomódl się do Pana Jezusa. On da ci inteligencję i mądrość; On zapewni ci bezpieczeństwo”. Natomiast moja mama często mówiła mi, że „Bóg stworzył ten świat i stworzył ludzkość. Zawsze jest przy nas. Gdy masz jakiś problem, pamiętaj, by modlić się do Boga Wszechmogącego, a On zaopiekuje się tobą i cię ochroni”. Często słyszałam te dwa różne głosy. Kiedyś niepewnie zapytałam mamę: „Babcia chce, żebym modliła się do Pana Jezusa, a ty chcesz, żebym modliła się do Boga Wszechmogącego. Kogo powinnam słuchać?” Odpowiedziała mi: „W rzeczywistości Pan Jezus i Bóg Wszechmogący są tym samym Bogiem. Różnią się tylko imiona, które Bóg przybiera i dzieła, które wykonuje, ponieważ dotyczą one różnych wieków. Pan Jezus wykonywał swoje dzieło w Wieku Łaski, a Bóg Wszechmogący wykonuje swoje dzieło w Wieku Królestwa. Z każdym wiekiem zmienia On swoje dzieło, a zarazem swoje imię. Ale niezależnie od tego, jak zmieniają się Jego imię i Jego dzieło, Jego istota jest taka sama. Dzisiaj idąc do szkoły zakładasz czerwoną sukienkę, a jutro idąc do restauracji założysz niebieską – a przecież mimo tego, że zakładasz różne ubrania, chodzisz w różne miejsca i robisz różne rzeczy, wciąż jesteś sobą. Ale kiedy nadchodzi nowa epoka Boga, musimy dotrzymać kroku Jego nowemu dziełu. Dlatego teraz powinniśmy modlić się do Boga Wszechmogącego”. Mimo że usłyszałam wyjaśnienie mojej mamy, w moim sercu wciąż brakowało pewności i miałam nieco wątpliwości co do nowego dzieła Boga Wszechmogącego.
W sierpniu 2014 roku przyjechałam do Stanów Zjednoczonych do szkoły. Po kilku miesiącach moja mama do mnie dołączyła i nawiązała kontakt z Kościołem Boga Wszechmogącego w Stanach Zjednoczonych. Od tamtego czasu zaczęłam stopniowo doświadczać obecności Boga Wszechmogącego. Kiedy przyjechałam do Stanów Zjednoczonych na studia, bardzo trudno było mi przystosować się do życia tutaj, zwłaszcza że mieszkałam sama u kogoś w domu. Jestem bardzo nieśmiała, więc bałam się spać sama. Moja mama powiedziała mi: „Musimy wierzyć, że nic nie może równać się z władzą Boga; szatan i demony także znajdują się pod władzą Boga, więc kiedy w nocy się boisz, po prostu módl się do Boga. Tak długo, jak masz Boga w sercu, szatan nie może się do ciebie zbliżyć”. Za każdym razem, kiedy słyszałam jej słowa, w moim sercu pojawiały się spokój i odprężenie.
W grudniu 2015 roku zaczęłam uczęszczać na spotkania w kościele, ale ponieważ w swojej wierze wciąż nie miałam wiele doświadczenia, często udział w spotkaniach mnie męczył. Nie posiadałam własnego, praktycznego doświadczenia autentycznego istnienia Boga. Uzyskałam je dopiero później, kiedy musiałam przejść przez kilka rzeczy, i dopiero wtedy zrozumiałam w moim sercu, że Bóg Wszechmogący jest jedynym prawdziwym Bogiem i że zawsze jest przy mnie.
Było piątkowe popołudnie i miałam jeszcze tylko lekcję plastyki, a potem mogłam iść do domu. Nagle koleżanka z klasy powiedziała do mnie: „Odpuśćmy sobie ostatnią lekcję i chodźmy do miasta coś zjeść i pochodzić po sklepach. Słyszałam o nowej, znakomitej restauracji z owocami morza”. Kiedy to usłyszałam, miałam ochotę się zgodzić – nic nie jadłam na lunch i byłam bardzo głodna. Burczało mi w brzuchu tak, jakby moje ciało popychało mnie i niemal przymuszało do pójścia do restauracji z owocami morza. Ale wciąż się wahałam. Nigdy nie byłam na wagarach – co będzie, jeśli mnie złapią? Ale potem przypomniałam sobie, że Xiao Li, uczennica z mojej klasy, wiele razy chodziła na wagary, nawet wtedy, gdy były ważne lekcje, i nikt jej nie złapał, więc mnie pewnie mi też ujdzie to na sucho. Powiedziałam więc koleżance, że z nią pójdę i poprosiłam nauczycielkę plastyki o usprawiedliwienie mojej nieobecności, ponieważ mam wizytę u lekarza i muszę wyjść wcześniej. Zamówiliśmy z koleżanką taksówkę i pojechaliśmy do miasta, żeby pochodzić po sklepach i coś zjeść. Do domu wróciłam dopiero o ósmej czy dziewiątej wieczorem. Po powrocie odebrałam e-mail od nauczyciela opiekującego się zagranicznymi studentami, który prosił mnie o przyniesienie następnego dnia dokumentacji potwierdzającej wizytę u lekarza. Kiedy to przeczytałam, przestraszyłam się i poprosiłam o radę koleżanki z klasy. Jedna z nich powiedziała: „Nie musisz mu pokazywać żadnej dokumentacji. To są prywatne sprawy”. Wydawało mi się, że ma rację, ale ponieważ to ja postąpiłam źle, czułam się zakłopotana tym, że miałabym udawać oburzoną i bronić swoich racji. Poprosiłam więc ciocię, u której mieszkałam, by pomogła mi coś wymyślić. Poradziła mi, żebym poszła do nauczycielki i przyznała się do błędu. Kiedy usłyszałam jej słowa, miałam mętlik w głowie – nie wiedziałam, czy mam przyznać się do winy, czy trwać przy swoim oszustwie. Całą noc wierciłam się i nie mogłam zasnąć. Chciałam przyznać się do winy, ale bałam się, co pomyślą o mnie moja nauczycielka oraz koleżanki i koledzy z klasy. Bałam się, że pozytywny wizerunek, o który dbałam, runie w mgnieniu oka. Pełna boleści, zwróciłam się do Boga w modlitwie i poszukiwaniu odpowiedzi, i wtedy zobaczyłam ten fragment słów Boga: „Lecz ludzie nieuczciwi nie postępują w ten sposób. Żyją według filozofii Szatana oraz według własnej fałszywej natury i substancji. Muszą być ostrożni we wszystkim, co robią, aby inni nic na nich nie mieli; we wszystkim, co robią, muszą stosować własne metody oraz dokonywać nieuczciwej i pokrętnej manipulacji, aby ukryć swą prawdziwą twarz, z obawy, że wcześniej czy później z czymś się zdradzą – a kiedy już pokazują swoje prawdziwe oblicze, próbują odwrócić sytuację. Gdy zaś próbują odwrócić sytuację, czasami nie jest to takie łatwe, a gdy nie potrafią tego zrobić, zaczyna ogarniać ich niepokój. Boją się, że inni ich przejrzą, a kiedy tak się stanie, czują, że okryli się wstydem, a wtedy muszą myśleć o tym, co powiedzieć, aby, uratować sytuację. … Cały czas pochłonięci są myśleniem o tym, jak sprawić, byście ich źle nie zrozumieli. Nieustannie mielą więc to w głowach i podnoszą ten temat w rozmowach z innymi. Zawsze udają, abyście nie myśleli, że są takimi właśnie ludźmi ani że o to właśnie im chodziło; abyście myśleli, że są dobrzy”. („Aby być osobą uczciwą, musisz być otwarty na innych” w książce „Zapisy przemówień Chrystusa”). Jedno po drugim, słowa Boga obnażały moje myślenie i czułam, jakby światło nagle rozjaśniło zacienioną stronę mojego serca, tak że było mi potwornie wstyd i nie miałam gdzie się schować. To prawda! Poszłam na wagary i skłamałam, a potem nie tylko nie przejęłam inicjatywy i nie przyznałam się do błędu, ale zachodziłam w głowę, jak wytłumaczyć moje kłamstwo, jak ukryć prawdę. Nie czułam żadnego żalu ani wyrzutów sumienia. Wydawało mi się nawet, że nauczyciel opiekujący się zagranicznymi uczniami powinien zająć się swoimi sprawami. Tak! Takie zachowanie było buntem przeciw Bogu; napełniało Go wstrętem! Żadna z moich myśli i żaden z moich uczynków nie był ani trochę zgodny z wymogami stawianymi przez Boga – jak mogłam uważać się za osobę wierzącą? Nie, nie mogłam działać w sposób, w jaki problemy rozwiązują niewierzący. Musiałam okazać skruchę przed Bogiem i działać zgodnie z Jego wymaganiami. Musiałam mówić szczerze i być osobą uczciwą.
W poniedziałek poszłam więc do nauczyciela i przyznałam się do błędu polegającego na opuszczeniu lekcji. Byłam zdumiona, gdy nauczyciel w ogóle mnie nie skrytykował, tylko powiedział, że jestem bardzo uczciwa i że dobrze o mnie świadczy to, że potrafię przyznać się do błędu! Musiałam wszakże zostać ukarana za wagarowanie, więc nauczyciel kazał mi zostać po lekcjach i przez godzinę przemyśleć mój błąd. Mimo że kara, która mnie spotkała za wagary i za kłamstwo, nie była dokuczliwa, tym, czego doświadczyłam, była Boża opieka nade mną. Podczas późniejszego spotkania, podzieliłam się tym doświadczeniem w rozmowie z moją siostrą. Kiedy mnie wysłuchała, przeczytała mi następujący fragment słów Boga: „Jeśli wierzysz w Boże panowanie, musisz wierzyć, że to, co się zdarza każdego dnia, czy jest dobre, czy złe, nie dzieje się przypadkowo. To nie tak, że ktoś celowo jest dla ciebie surowy bądź cię atakuje. To wszystko tak naprawdę jest zaplanowane i zaaranżowane przez Boga. W jakim celu Bóg planuje coś takiego? Nie po to, by ukazać wszystkim twoje wady lub, by cię zdemaskować; zdemaskowanie cię nie jest ostatecznym celem. Ostatecznym celem jest cię udoskonalić i cię zbawić. Jak Bóg to robi? Po pierwsze, sprawia, że zyskujesz świadomość swojego zepsutego usposobienia, swojej natury i istoty, swoich wad oraz tego, czego ci brak. Jedynie dzięki zrozumieniu tych spraw w swoim sercu, możesz dążyć do prawdy i stopniowo wyzbyć się swojego zepsutego usposobienia. To jest szansa, którą daje ci Bóg”. („By osiągnąć prawdę, musisz uczyć się od ludzi, spraw i rzeczy wokół siebie” w książce „Zapisy przemówień Chrystusa”). Dzięki rozmowie o słowach Boga zrozumiałam, dlaczego moich kolegów z klasy nie spotkały żadne konsekwencje, mimo że wielokrotnie chodzili na wagary, a ja za pierwszym razem zostałam złapana przez nauczyciela. Było to rzeczywiście postanowienie Boga. Bóg zaaranżował okoliczności w tak praktyczny sposób, by mnie obnażyć, osądzić i skarcić; miałam przez to zrozumieć moją własną szatańską naturę i moje usposobienie skłaniające mnie do kłamania i oszukiwania. Dzięki temu doświadczeniu miałam dążyć do prawdy, być osobą uczciwą i urzeczywistniać prawdziwą istotę człowieczeństwa. Był to dowód miłości Boga do mnie i Jego zbawienia. W przeszłości wszyscy chwalili mnie za to, jak dobrym jestem dzieckiem, więc zawsze myślałam, że tak właśnie jest, ale dzięki objawieniu faktów oraz dzięki temu, że słowa Boga osądziły mnie i obnażyły, w końcu zdałam sobie sprawę z tego, jak perfidna i kłamliwa jest moja natura. Potrafiłam bezczelnie kłamać i oszukiwać, a poziom mojego rozwoju duchowego naprawdę był niski; w każdym czasie i miejscu mogłam robić to, co niewierzący, żyjąc zgodnie ze swoim skażonym usposobieniem i przynosząc wstyd imieniu Boga. Nauczyciel kazał mi zostać po lekcjach – mimo że kara ta nie była dotkliwa dla mojego ciała, sprawiła jednak, że zapamiętałam tę lekcję i w przyszłości nie będę kłamać ani oszukiwać. Gdyby tamte wagary uszły mi na sucho, poddawana testom i pokusom, chciałabym zrobić to kolejny raz. Kłamałabym wtedy coraz częściej, stawała się coraz bardziej fałszywa i nieuczciwa, aż w końcu całkowicie podporządkowałabym się szatanowi. Wtedy Bóg nawet nie zauważałby mojej obecności, ponieważ kocha On i zbawia ludzi uczciwych, a ludzi kłamliwych nienawidzi i eliminuje. Dopiero w tej chwili w końcu wyraźnie zrozumiałam, jak wielką krzywdę wyrządza kłamanie i jak ważne jest być osobą uczciwą!
Niedługo potem mieliśmy egzamin z matematyki. Wieczór przed testem spędziłam na nauce i odkryłam, że wciąż nie rozumiem wielu pojęć. Bardzo się zmartwiłam, bo przecież test był już jutro. Oceny z tego semestru były najważniejsze, żeby dostać się na uniwersytet; wezmą moje świadectwo z tego roku i jeśli nie zaliczyłabym matematyki, to cała moja przeszła praca poszłaby na marne. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej byłam zestresowana. Następnego dnia, kilka minut przed egzaminem, nagle zdałam sobie sprawę, że zapomniałam zeszytu, w którym miałam zapisane wszystkie wzory. Ogarnęła mnie panika. W tajemnicy zapisałam w tym zeszycie wiele przykładów zadań, ale teraz, kiedy nie miałam go przy sobie, egzamin z pewnością skończy się klęską. Kierując się resztkami nadziei, rozglądałam się dookoła, licząc na to, że przypadkowo upuściłam go gdzieś na podłogę. Gdy się tak rozglądałam, zobaczyłam odpowiedzi zapisane na arkuszu egzaminacyjnym ucznia siedzącego obok mnie. Ten łut szczęścia bardzo mnie ucieszył i nagle poczułam, że jest jeszcze nadzieja. Spojrzałam ukradkiem na nauczyciela – był zajęty pracą i patrzył się w ekran komputera. Szybko rozwiązałam więc wszystkie zadania na chybił trafił, a potem szturchnęłam siedzącego obok mnie ucznia, dając mu znać, żebyśmy porównali nasze odpowiedzi. Chociaż powiedziałam, że chcę porównać nasze odpowiedzi, to tak naprawdę chciałam przepisać jego rozwiązania. W taki sposób, siedząc jak na szpilkach i zerkając ukradkiem do jego arkusza, napisałam cały egzamin. Myślałam, że w końcu mam z głowy przedmiot, w którym najgorzej mi szło, i już zaczęłam planować, jak dobrze będę się bawić, gdy zaczną się wakacje!
Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, kilka dni później odbyła się w szkole wywiadówka dla rodziców i opiekunów uczniów. Moją kartę ocen poszła odebrać ciocia, u której mieszkałam. Powiedziała, że mam dobre oceny z wszystkich przedmiotów, ale nie mam wpisanej oceny z matematyki, ponieważ nauczyciele podejrzewają, że złamane zostały szkolne zasady etyki. Kiedy to usłyszałam, poczułam jakby w jednej chwili cały świat runął mi na głowę – byłam zmartwiona, przestraszona i nie wiedziałam, co robić. W głowie ciągle kłębiły mi się myśli: „Szkolne zasady etyki? Czy może chodzić o to, że dowiedzieli się o tym, iż przepisałam rozwiązania od kolegi? Jeśli tak, to co powinnam zrobić? Ściąganie jest naprawdę poważnym problemem i mogę nawet nie dostać się na uniwersytet. Ale jak na razie szkoła ma tylko podejrzenia, więc jeszcze jest nadzieja. Wszystko będzie dobrze, jeśli tylko przedstawię wiarygodne wytłumaczenie. Jak jednak mam to wytłumaczyć? Przecież naprawdę ściągałam. Może powinnam po prostu pójść do szkoły i się przyznać?” Rozpatrywałam w głowie wszelkie za i przeciw. Jedna z koleżanek poradziła mi, żebym w żadnym razie się nie przyznawała i żebym wymyśliła jakieś wytłumaczenie, a potem się go trzymała. Ale potem pomyślałam: „Osoba, która wierzy w Boga, nie powinna tak postępować. Co mam zrobić w tej sytuacji?” Tak się złożyło, że tego popołudnia miało, miejsce spotkanie w kościele, więc otworzyłam się przed siostrami i porozmawiałam z nimi o sytuacji, w jakiej się znalazłam. Jedna z nich dała mi do przeczytania fragment słów Boga: „Do tej pory ludzie wysłuchali wielu kazań o prawdzie i doświadczyli wiele Bożego dzieła. Jednak pod wpływem zakłóceń i przeszkód wynikających z wielu różnych czynników oraz okoliczności, większość ludzi nie może osiągnąć wprowadzania prawdy w życie i nie może dostąpić zaspokojenia Boga. Ludzie są coraz bardziej niedbali i coraz bardziej pozbawieni pewności siebie. […] Jedynym pragnieniem Boga jest przekazać te prawdy człowiekowi, potem wpoić człowiekowi swoje drogi, a następnie przygotowywać różne sytuacje, aby wypróbować człowieka na różne sposoby. Jego celem jest to, aby wziąć te słowa, prawdy oraz Jego dzieło, i doprowadzić do wyniku, w którym człowiek może bać się Boga i unikać zła. Większość ludzi, których widziałem, po prostu bierze słowo Boga i uważa je za doktryny, listy, przepisy, których należy przestrzegać. Kiedy zajmują się swoimi sprawami i mówią lub stają w obliczu prób, nie uważają drogi Bożej za drogę, której należy przestrzegać. Jest to szczególnie prawdziwe, gdy ludzie stoją w obliczu wielkich prób; nie widziałem nikogo, kogo praktyka zmierzałaby w stronę bojaźni Bożej i unikania zła”. („Jak poznać Boże usposobienie i efekt Jego dzieła” w książce „Słowo ukazuje się w ciele”). Po przeczytaniu tych słów poczułam w sercu wyrzuty sumienia. Mimo że do pewnego stopnia rozumiałam aspekt prawdy dotyczący bycia osobą uczciwą i nie tak dawno temu sama przeszłam przez osąd i skarcenie związane właśnie z tym aspektem, to w obliczu kolejnej próby wciąż nie byłam w stanie wcielić prawdy w życie. Dobrze wiedziałam, że ściąganie jest czymś złym, ale z troski o własne oceny kompletnie zapomniałam o prawdzie, czyli o tym, że Bóg wymaga od nas, byśmy byli uczciwymi ludźmi. Nie tylko nie składałam świadectwa, ale także przyniosłam wstyd Bogu. Tej nocy nie mogłam zasnąć, ciągle roztrząsając to w swojej głowie. W końcu zdecydowałam, że będę osobą uczciwą i nie będę już przynosić wstydu imieniu Boga, aby osiągnąć własne korzyści. Kiedy podjęłam tę decyzję, zerwałam się z łóżka, włączyłam komputer i napisałam samokrytykę, przyznając się do tego, co zrobiłam. Następnego dnia poszłam do szkoły bardzo wcześnie i wręczyłam moją samokrytykę nauczycielowi, przeprosiłam go za swoje zachowanie i obiecałam, że w przyszłości już nigdy nie będę ściągała. Mówiąc to, byłam przygotowana na to, że dostanę zero punktów i byłam gotowa zaakceptować każdą karę, jaką wymierzy mi szkoła. Ku mojemu kompletnemu zaskoczeniu, nauczyciel pozwolił mi podejść do egzaminu drugi raz. W tamtej chwili nie potrafiłam powstrzymać się od dziękowania Bogu i wychwalania Go z głębi serca: Bogu niech będą dzięki za miłosierdzie, które mi okazał! Sytuacja ta uprzytomniła mi, że Bóg zna serca i umysły ludzi. Kiedy zrezygnowałam z myślenia o własnych korzyściach i praktykowałam prawdę bycia osobą uczciwą, Bóg nie patrzył na moje przewinienia, lecz otworzył przede mną nową drogę i sprawił, że nauczyciel pozwolił mi ponownie podejść do egzaminu. Naprawdę czułam, że Bóg jest przy mnie, obserwując każdy mój ruch, i że zaaranżował ludzi, zdarzenia, rzeczy i okoliczności wokół mnie w taki sposób, żebym mogła osobiście doświadczyć Jego istnienia. Miłość Boga do mnie jest taka szczera!
Jeszcze większym zaskoczeniem było dla mnie to, że kilka dni później odbyło się w szkole wręczenie wyróżnień dla najlepszych uczniów w tym semestrze. Kiedy nauczyciel wyczytał moje nazwisko, pomyślałam, że to pomyłka, i dopiero gdy inni uczniowie zaczęli coś do mnie mówić, dotarło do mnie, że otrzymałam wyróżnienie. Wszyscy moi koledzy i koleżanki z klasy byli naprawdę zaskoczeni, zastanawiając się, jak mogłam otrzymać wyróżnienie, skoro ściągałam na matematyce. Zawołałam w myślach: To wszystko zasługa Boga! Wiem, że nie dostałam tego wyróżnienia za dobre oceny. To Bóg nagradza mnie za praktykowanie bycia uczciwą osobą. Jeszcze bardziej utwierdziło mnie to w przekonaniu, że Bóg naprawdę zawsze jest przy mnie i obserwuje mnie w każdej chwili. Wszystko, co Bóg dla mnie aranżuje, jest najlepsze.
Dzisiaj coraz większą radość sprawiają mi spotkania i czytanie słów Boga. Mimo że w życiu wciąż ujawniam skażone usposobienie, to czegokolwiek bym nie napotkała na swojej drodze, mogę porozmawiać z moimi siostrami i poszukać prawdy słów Boga, aby rozwiązać dany problem. Dzięki takiemu praktycznemu wsparciu zaczęłam coraz lepiej rozumieć prawdę i coraz mocniej wcielać ją w życie. Czuję, że Bóg jest przy mnie i że w każdej chwili może obnażyć mnie poprzez różnych ludzi, różne zdarzenia i rzeczy. Bóg wykorzystuje też swoje słowa, by mnie prowadzić i nakierować na wejście w prawdę. Czuję teraz, że moja relacja z Bogiem staje się coraz bliższa i jestem całkowicie pewna, że Bóg Wszechmogący jest prawdziwym Bogiem, że jest Bogiem, który zawsze i wszędzie jest przy mnie i uważnie mnie obserwuje, dbając o mnie i chroniąc mnie! Chwała niech będzie Bogu Wszechmogącemu!
Źródło artykułu: Kościół Boga Wszechmogącego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz